Nie sądziłam, że to zrobię. Że się sprzedam, sprzedamy nawet – bo w liczbie mnogiej. Ja i Lenka. W zasadzie po trosze to cała rodzina. Czy to coming out po ponad 3 latach? Nie, nie ukrywaliśmy się. Normalne życie z może mniej „normalnymi” zajęciami. Kto chciał to wiedział. To po co blog?
Postanowiłam wysłać Lenkę po raz pierwszy na turnusy rehabilitacyjne. Wiele dzieci niepełnosprawnych jeździ, podobno bardzo pomagają w rehabilitacji. Zaczęłam grzebać w internecie po polecanych ośrodkach i się zdziwiłam. Jeden turnus to koszt ponad 5 tys PLN. A robi się czasem po kilka w roku, by były efekty. Szok!!! Pomyślałam, że to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Najważniejsza jest przecież KONSEKWENCJA. Codzienna, żmudna rehabilitacja. Przecież nie zdarzy się cud na jednym turnusie! Zebrałam jednak 10 opinii od matek dzieci, terapeutów i osób nie związanych bezpośrednio z turnusami ale które co nieco o nich mogą powiedzieć. Wszystkie bez wyjątku zachwalały mówiąc, że to bomba zajęć i stymulacji dla dziecka, że czasami dzieci zaskakują na wyższy poziom. Dwie mamy mówiły, że tylko dzięki turnusom ich dzieci szły do przodu. Ba, zaczęły chodzić, mówić. Oczywiście nie po jednym ale efekty były widoczne niemalże w ciągu miesiąca – dwóch po turnusie. A może to jednak ma sens. Nie spróbować? Może w tym szalonym świecie można kupić trochę zdrowia za pieniądze? Czy to dobra czy zła wiadomość? Sama nie wiem…
Schowałam wstyd i dumę do kieszeni i na poważnie biorę się za zbieranie 1% podatku dla Lenki. Żeby nie myśleć, nie analizować bo się wycofam akcja miała wyglądać szybko.
1. Środa – pomysł i wysłanie pytania do znajomego grafika, czy zrobi ulotkę. Zrobi i to za darmo 🙂 Dzięki Dominik!
2. Czwartek – zbieram dane do ulotki, wybieram fotkę i wysyłam.
3. Piątek – mam już projekt ulotki, zakładam konto email na jej potrzeby. Nie chcę by ew reklamy wchodziły na nasze prywatne maile. Login lenanowak zajęte. 19685lenanowak – wolne, to jej nr ewidencyjny w fundacji. Ale trudno te cyferki zapamiętać. A może pocztaleny? Ostatecznie wpadam na pomysł lenkowapoczta@gmail.com.
Wszystko gotowe. Ale jak uwiarygodnić Lenkę? Podziękować za ew wpłaty? Dołaczyć ksero jej badań do ulotki? Strona, blog na której to zamieszczę? Nie chciałam przecież tego robić, nie chcę sprzedawać naszego życia. A może to nie sprzedaż? Czy blog to otwarte drzwi do twojego życia dla innych? Czy nagle ktoś wejdzie nieproszony, w butach, bez pukania? Nie chcę tego.
Mam mętlik w głowie… ale brnę dalej. Lenkowyblog? Brzmi ciekawie. Domena wolna. Klik, zawieszam na WordPressie, 20 minut i po sprawie. Piszę pierwszy post, szybko i chaotycznie. Klik. Po godzinie od pomysłu jest pierwszy wpis. Jutro to przeanalizuję, dziś zadziałałam…
Brak komentarzy